niedziela, 3 kwietnia 2011

2 kwietnia 2011 (sobota) - Autostop do Drezna

W czwartek wieczorem w mieszkaniu kolegi urządziliśmy mini-spotkanie. Kilka znajomych twarzy + stary (dosłownie) znajomy z Krakowa.

Później tej nocy, leżąc w łóżku, coś mnie ruszyło i doszedłem do wniosku że moje aktualne życie nie jest tak ciekawe jak chciałbym, żeby było.
Zainspirowany przez Lecha opowiadającego o swoich przygodach - o Teneryfie, o Hiszpanii, o innych podróżach, gdzie bilety kupuje z kilku miesięcznym wyprzedzeniem za grosze i tak też się bawi. O tym jak nie mając gdzie spać, decyduje się na znalezienie kartonu, rozłożenie się pod katedrą Notre Dame w Paryżu  i obserwowanie wież w nadziei na  cud.  Czy imprezy na Ibizie. Niezliczone ilości poznanych osób. Chcę też coś takiego przeżyć. Niekoniecznie na taką skalę (w sumie czemu nie?) ale żądam czegoś ciekawego i niekonwencjonalnego. Szczerze czegoś z czego będę zadowolony i co wywoła błysk uznania w oczach innych. 

Dlatego wymyśliłem, że pojadę autostopem do Krakowa w najbliższych kilku tygodniach. 

Niestety patrząc na to racjonalnie (co ostatnio niestety praktykuję) w głębi siebie wiedziałem, że te kilka tygodni zamienią się w nigdy... Odwlekanie problemu nie jest rozwiązaniem.

Postanowiłem ostatecznie pojechać pojutrze.

Jeśli nikt nie zgłosi się na ochotnika zrobię to sam.
Nie wolno ograniczać siebie do zdania innych osób. 

Dlaczego?
  • Ludzie robią to co uważają za bezpieczne. Boją się nowości, bo nie wiedzą do czego one prowadzą. Jak w takim razie odkrywać nowe rzeczy, nowe doznania i doświadczenia (jestem tu  hipokrytą, bo jest wiele rzeczy przed którymi sam się trzęsę)
  • Jeśli twoim marzeniem jest kupno nowego motoru, albo zrobienie sobie kolczyka w dziwnym miejscu zrezygnujesz z niego tylko dlatego, że twoi znajomi uważają to za śmieszne i niepoważne? Dlaczego wszyscy musimy być poważni? Od momentu kiedy idziemy do szkoły uczą nas powagi. Chore. Dlaczego masz się przejmować ich zdaniem? Na 99% sami mieliby na to ochotę ale po prostu się BOJĄ. Boją się głównie reakcji innych na zmianę (patrz punkt wyżej). Jeśli nikt nie popiera tego, co sprawia mi radość, mam się ich słuchać ich narzekań i tępo przytakiwać, bo "wiedzą lepiej"? Chuj mnie to obchodzi, ty decydujesz o swoim życiu, ja o swoim.
  • Ludzie są nudni. Niestety, ale każda nowo poznania mi osoba, która dużo mówi o sobie, sprawia świetne pierwsze wrażenie, mówi o tym czego to ona nie przeżyła jest po prostu fałszywa. Nigdy się nie chwal tym co zrobiłeś, nowej osobie z którą rozmawiasz, jeśli będzie dostatecznie inteligentna, sama o tym wywnioskuje i zada pytania, które umożliwią ci opowiedzenie swojej historii. W innym przypadku brzmi to jak poszukiwanie uznania. Desperacko. Nie słowa, a czyny świadczą o człowieku. albo "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem". Coś w tym jest.
  • Polska mentalność. Jeśli sam nie możesz czegoś zrobić (bo najzwyczajniej w świecie nie chce ci się RUSZYĆ DUPY i wziąć się do roboty) to dlaczego ktoś inny może to mieć? Hmm. Skoro nie mogę być taki jak on to może po prostu go nie zgnoję i sprowadzę do swojego poziomu? Tak jest prościej. I jeszcze sobie ponarzekam, bo jest mi tak ciężko. W tej kwestii zachód bije nas na głowę, wystarczy spojrzeć na obcokrajowców chodzących po ulicach miasta. Zastanawialiście się, kiedyś czemu oni sprawiają wrażenie szczęśliwszych od naszych rodaków, poruszających się szybko z punktu A do punktu B, zgarbionych z opuszczonymi głowami i smutnymi minami, myślących co zrobią, jak już w końcu uwolnią się od tych wszystkich debili dookoła siebie?
Prawda jest taka że wszyscy potrzebujemy więcej dystansu do siebie samego. Otwartości na inne pomysły i poglądy (z wyłączeniem gejów, wszystkich chłopców chodzących w rurkach i ubierających się lepiej od kobiet - na nich się nigdy nie otworzę, to trzeba tępić).

Wracając do sedna. Zaproponowałem swój pomysł znajomemu. Spodobało mu się, ale wolałby Drezno. Ja nie miałem nic przeciwko, nawet bardziej mi się to spodobało. Spotkaliśmy się wcześniej, on znalazł przez internet człowieka który nas przenocuje na miejscu, ja zrobiłem kanapki i wydrukowałem mapki. Potem się napiliśmy i poszliśmy spać, żeby jutro o 5:30 rano wyruszyć w drogę.

Dojechaliśmy na obrzeża miasta (Bielany Wrocławskie), gdzie po partyzancku przedarliśmy się przez pola docierając do stacji benzynowej i wjazdu na autostradę A4. Plan był bardzo prosty: Legnica -> Zgorzelec -> Drezno. Zabawne było to, że gdy tam doszliśmy (stacja benzynowa), mój znajomy zauważył swojego kolegę z gimnazjum, który razem z dziewczyną jechali do Berlina. Mieli cycki- mieli łatwiej:) Szybko ich wzięli. Dla nas było troszkę trudniej, ale 10 min później już jechaliśmy w czerwonym Citroenie.

Kierowcą był starszy mężczyzna, wcześniej wojskowy, teraz zawodowy tirowiec. Jechał w odwiedziny do swoich wiekowych rodziców. Bardzo rozgadany, opowiadał nam o swojej córce, pracy,  o wszystkim. Był miły i podwiózł nas dalej niż sam jechał (za Legnicę) zostawiając nas na dużym parkingu połączonym z dwoma stacjami benzynowymi, abyśmy dalej szukali okazji. Super.

Niestety nie było tak różowo. 8 rano. Na stacji panowały pustki, nie wiedzieliśmy dlaczego tak się dzieje, ale bardzo mało osób kierowało się w kierunku Zgorzelca. Przez ponad 1h chodziliśmy od samochodu do samochodu, od tira do tira pytając się czy nas zabiorą. To dobry sposób, od razu pokazujemy, że nie jesteśmy żadnymi psycholami i może nas wziąć ze sobą. Ale nikt tam nie jechał!  Oprócz jednej osoby która startowała za 5h bezpośrednio do Drezna. Wszyscy na Wrocław.

Ostatecznie stanęliśmy na wylotówce ze stacji machając każdemu rękami i zwracając na siebie uwagę. Po kilkunastu minutach zatrzymał się kolejny facet, który zaoferował, że może podrzucić nas kilka kilometrów, bo skręca na Olszyn. Zgodziliśmy się bo aktualne miejsce było "kiepskie".

Po dojechaniu i przebiegnięciu przez autostradę (fajne, nigdy tego nie robiłem ;)) dotarliśmy na Orlen. Zabawę powtórzyliśmy od pytania się ludzi na parkingu, przy dystrybutorach w tirach czy może nie jadą w kierunku Gorlitz. Podobnie jak poprzednio - Wrocław. Postaliśmy około 30 min przy wlocie, ale to było kompletnym niewypałem bo samochody tamtędy pędzące nie mogły wyhamować, a co dopiero odczytać nasz przekaz.

Zdecydowaliśmy się podejść na piechotę około 1km w kierunku zjazdu na autostradzie do Zgorzelca - uznaliśmy, że w ten sposób odfiltrujemy wszystkie samochody które tam nie jadą i zaoszczędzimy trochę czasu.

Niestety to też nie był trafiony pomysł z dwóch powodów. Bardzo niewiele osób tam jechało, nie było możliwości, żeby zwolnić do prędkości która pozwoliłaby na zabranie nas.

Wracamy na Orlen.



Oczywiście od razu zrobiliśmy rundkę po samochodach z tym samym rezultatem. Zrezygnowani usiedliśmy na ławeczce, zjedliśmy kanapki i ciasteczka. Podszedłem jednak porozmawiać z tirowcami co oni na ten temat sądzą. Pierwszy nie miał zdania. Drugi, (z akcentu rodowity ślązak) okazał się bardzo fajnym gościem i wytłumaczył mi dlaczego tak mało ludzi kieruje się do Zgorzelca. Problemem mogą być większe kontrole na tamtym przejściu granicznym, poza tym ta droga prowadzi prosto do Wrocławia, więc jeśli ktoś jedzie w naszym kierunku musi ustawić się w innym miejscu. Po chwili także dodał, że może nas podrzucić za pół godziny na lepszy parking. Gdzie dużo tirowców parkuje, aby uzupełnić siły przed dalszą podróżą. Oni na pewno nas wezmą. Super!


Zostawił nas na poboczu, gdzie od stacji oddzielało nas spore pole kartofli. Na szczęście motywacją był o wyrastające z ziemi logo McDonald's. Idziemy.

Czar prysnął, gdy po dotarciu pod Maca zastaliśmy ekipę budowlaną, która dopiero go budowała. Szkoda. Przynajmniej było naprawdę dużo tirów. Niestety jak się szybko okazało wszyscy mają dłuższe postoje - kilkanaście godzin. Nie będziemy tyle czekać. Podeszliśmy do normalnej drogi prowadzącej od stacji benzynowej. Tu było naprawdę fajnie stać. Duże pobocze, ja pokazywałem Dresden na tablicy drogowej, mój znajomy machał do kierowców. 
Dużo pozytywnych reakcji. Ale...
Po kilkunastu minutach podbiegł do nas pracownik Statoila wykrzykując, że tutaj nikt już nie jeździ do Niemiec skoro kawałek obok jest wjazd na autostradę i w tym samym kierunku można dojechać kilka razy szybciej do celu. Powiedział nam żebyśmy tam poszli i próbowali. Nie było w sumie daleko. Idziemy.


Po dotarciu stanęliśmy sobie na środku wysepki oddzielającej pasy przy wjeździe na autostradę (już autostrada). Po niedługim czasie stał już przy nas wóz policyjny na sygnale :) Na szczęście od początku byliśmy kulturalni i udawaliśmy, że nic takiego się nie stało. Skończyło się na tym, że zaczęli nam opowiadać o tym jak ludzie kiedyś jeździli do Dresden, jak tej autostrady nie było. Po cichu nawet liczyłem, że nas trochę podwiozą. Niestety. Odjechali na odchodne rzucając "Chłopaki, zostaliście oficjalnie ostrzeżeni i poinformowani o tym że nie wolno tak robić. My teraz sobie pojedziemy, a od was zależy co zrobicie". Super :) Przez kilka sekund stwarzaliśmy pozory, że się pakujemy. Chwilę później staliśmy znowu i machaliśmy do kierowców. 

Przyjemne uczucie jak kierowca jednak się namyśli, że może cie podrzucić wracając na wstecznym tam gdzie staliśmy. Powiedział, że jedzie kawałek do przodu i może nas podrzucić na stację benzynową (tam gdzie już byliśmy na samym początki) mówiąc, że o tej porze pewnie bez problemu złapiemy tam coś osobowego w naszym kierunku. Jedziemy. Dowiedzieliśmy się od niego, aby próbować poprosić kierowców przez CB. Dowiedzieliśmy się też, że w Niemczech ruch tirów jest zakazany w weekendy do godziny 22:00. Była sobota. To rozwiało wszystkie nasze wątpliwości, dlaczego mamy taki problem z dostaniem się.

Po dotarciu do miejsca wyjścia (ten sam parking na którym wylądowaliśmy na początku) od razu podeszliśmy do kierowców tirów i poprosiliśmy ich żeby nadali przez radio - prośba o zabranie dwóch osób do Niemiec. Wiadomość była wysłana w eter 3 razy. Bez żadnej odpowiedzi. Powiedzieli nam tylko, że o tej porze w tej dzień możemy czekać "do usranej śmierci". Ale nie poddaliśmy się od razu. Wróciliśmy na miejsce, gdzie poprzednio złapaliśmy okazję. Po kilkudziesięciu minutach stania, zdecydowaliśmy się zmienić kierunek na Wrocław. Oczywiście jak to jest w życiu zaraz po zmianie, kilka samochodów pojechało bezpośrednio na Zgorzelec. Poszedłem popytać się ludzi na parkingu, kto jedzie do stolicy dolnego śląska. W pewnym momencie zobaczyłem jak woła mnie kolega. Okazało się, że tirowiec który wyjeżdżał w momencie gdy obok niego przechodziłem, zatrzymał się i zgodził się nas podwieźć bezpośrednio do Wrocławia. Super! 

Będziemy jechać 130 km tirem. 4 osoby + pies. Kierowca dostarcza części elektroniczne do różnych krajów Europy. Opowiadał trochę o swojej pracy, mówił że dobrym pomysłem jest dowiedzenie się kiedy ktoś z hurtowni wysyła tira w miejsce docelowe (np Hiszpania lub Francja - zazwyczaj początek tygodnia) i spróbowanie, zabrania się z nim. Kierowcy ciężarówek muszą robić obowiązkowe przerwy (często dość długie), wtedy odpowiednio wcześniej, przez radio CB szła by wiadomość i zmieniałoby się tira. To jest pomysł na długi weekend.

We Wrocławiu byliśmy ok 16:00. Zadowoleni. Dzień był dobrze spędzony, zamiast przed komputerem siedzieliśmy przed Orlenem. Aby nie wracać bezpośrednio do domu, brudni i zmęczeni pojechaliśmy na Halę Stulecia na jakieś targi rozrywki kulturalnej. Mnie to zbytnio nie zainteresowało i poszedłem na piwo. Po chwili doszedł mój znajomy, zjadł coś, pogadaliśmy chwilę i wróciliśmy do domu.

Było warto. Drezna nie odpuścimy sobie. Za dwa tygodnie drugie podejście. Wyposażeni w nową wiedzę wiemy, że tym razem będzie lepiej.

Do poprawy:
  • Na następne podróże nie brać ze sobą tyle par skarpetek i majtek. Nonsens.
  • Indywidualne podejście daje 100x lepsze efekty. Wnioski te wyciągnąłem stojąc z papierem na którym napisane było dokąd jedziemy i pokazywaniu go kierowcom. Samo stanie jak kołek z miną było beznadziejne. Tchnij w to trochę życia. Kontakt wzrokowy. Uśmiech. Działa jak skurwysyn. Założę się, że nie tylko na autostradzie ;)
  • Będąc miłym w odpowiednich sytuacjach możesz wygrać. Kłócąc się nigdy tego nie zrobisz.
  • Więcej zdjęć. Najlepiej prosić ludzi, aby nam zrobili fotkę. Pamiątka.

1 komentarz:

  1. Ha, Khozzy, inspiracjo Ty moja ;) Od jakiegoś już czasu chodzi za mną zabawa w autostop. Będziemy też robić materiał do iTV na ten temat - to się coś fajnego wymyśli...

    Ale coś czuję, że się kiedyś gdzieś razem wybierzemy ;)

    Pozdrawiam
    Mikołaj

    OdpowiedzUsuń